Deszcz przerodził się w burzę, błyskawice sypały się z nieba. Nieliczni ludzie chodzący do tej pory po ulicy, zniknęli bez śladu. Samochody odjechały. Światła na ulicach zgasły. Niektórzy pomyśleli, że to koniec świata. Być może może mieli rację, że dla kogoś się on skończył i jakiś człowiek właśnie zakończył życie.
William nie usłyszał piorunów. Składzik zakładu pogrzebowego znajdował się głęboko pod ziemią. Nie było tam okien, światło błyskawic oświetlające co chwilę Tokyo nie sięgało tam. Dźwięk był wygłuszany przez warstwę ziemi przykrywającą pomieszczenie. Jedynym źródłem światła była mała żarówka zawieszona nad niskim sufitem. Miejsca też nie było tam zbyt wiele, wszędzie stały trumny lub wielkie wory z drogocennymi piórami, które stanowiły wypełnienie. Wyglądało to bardziej jak cela dla pracującego niewolnika, a nie jak praca wolnego człowieka. Jednak Will był zadowolony ze swojego zajęcia. Wiele poświęcił, aby pracować w tak znanym zakładzie pogrzebowym. Wynagrodzenie było wysokie, lecz pracy też nie brakowało. Wiele zamożnych ludzi zamawiało tam trumny dla swoich rodzin. Głoszono legendę, że trupy raz w niej leżące odnajdą bratnią duszę w zaświatach i będę wiodły tam spokojne życie. Opowieść ta obiegła cały świat, zamówienia spływały z całej Japonii i sąsiednich krajów.
Nagle Will poczuł się bardzo słabo, zakręciło mu się w głowie. Pomyślał on jednak tylko, że dostał objawów klaustrofobii. Położył się w następnej trumnie. Była ona wygodna. William poczuł się błogo, zamknął oczy. Gdy nagle zobaczył błyskawicę, przerażony spróbował otworzyć oczy. Nie dało się. Umarł. Jego serce stanęło, przestało bić, ucichło. W ostatniej chwili zdążył zobaczyć tylko czarną, zakapturzoną postać trzymającą kosę, jej przerażający uśmiech wywołał u niego gęsią skórkę. Był to Shinigami, bóg śmierci, postać odbierająca życie wszelkim stworzeniom żyjącym na Ziemi. Następnie była już tylko pustka. Nie da się nazwać tego co zobaczył. Po prostu nic nie było. Nie czuł podłogi pod stopami, nie czuł ani wiatru, ani słońca. Nie czuł nawet swojego ciała. Jednak było tam całkiem jasno, jakby tysiąc reflektorów skierowano tylko na niego. Próbował poruszyć się do przodu. Gdy naraz zjawił się w swojej rodzinnej wiosce. Zobaczył swoją matkę, ojca i... jego samego. Następnie zobaczył swój wyjazd. Młody chłopak wsiadał do pociągu z mnóstwem bagaży, potykając się co ruch. Wydało mu się to śmieszne. Jednak widok zmienił się na jego pierwszy dzień w pracy. Widział jak próbuje sobie poradzić z ciężkim workiem pierzu. Następnie widział już tylko ten sam krajobraz: on, trumny i składzik w podziemiach. Zmieniały się tylko drobne elementy, jak jego ubranie. Nagle znowu nastąpiła pustka. Więc tak wyglądało jego życie? Cały swój żywot spędził tak naprawdę pracując w ciemnym, ciasnym pomieszczeniu. W tej chwili poczuł się śpiący. Zasnął.
Obudził się czując jak coś nim trzęsie. Otworzył oczy i uznał, że wciąż znajduję się w trumnie. Spróbował wyciągnąć ręce, aby ją otworzyć. Jednak nie było ich, nie miał ciała, był jedynie duszą, mógł się tylko przyglądał i domyślać co się z nim dzieje.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co myślicie o drugiej części? Trudno mi było ją napisać, ponieważ moja siostra cały czas oglądała Harrego Pottera i nie mogłam się skupić -.-" Ale przy pomocy słuchawek i mojej muzyczki jakoś mi się udało ;) Jeśli podobało się to skomentuj, abym wiedziała jak wiele osób zobaczyło ten post. Ogromnie mi na tym zależy i będę ogromnie wdzięczna. ~JJulka <3
Bohater szybko umarł, ciekawa jestem, co będzie dalej ^^ Mi się bardzo podobało.
OdpowiedzUsuń